Handel internetowy w Polsce ma przed sobą dobre perspektywy, ale też poważnego rywala – sytuację gospodarczą, która wymusza na konsumentach oszczędności. Jak się wyrwać z tego impasu? Firmy muszą pamiętać o tym, że posiadanie sklepu w internecie to nie wszystko. Należy inwestować w nowinki i innowacje, które jeszcze bardziej zaangażują przebodźcowanych internautów.
Według danych zaprezentowanych pod koniec sierpnia przez Główny Urząd Statystyczny w lipcu 7,9% całej sprzedaży detalicznej była realizowana przez sklepy internetowe. To niewielki wzrost względem poprzedniego miesiąca, ale jednocześnie wartości te są niższe niż w czasie pandemicznego szczytu. Warto jednak zaznaczyć, że dane GUS nie są pełne. Nie wlicza się do nich firm, które zatrudniają mniej niż dziesięć osób. Na takich zasadach działa np. większość sklepów operujących w modelu dropshippingowym, czyli takim, w którym nie potrzeba magazynów, aby sprzedawać produkty. Towar pakowany i wysyłany jest przez zewnętrznego partnera logistycznego, a po stronie sprzedawcy leży m.in. aktualizacja oferty, marketing i promocja. Tylko na platformie TakeDrop.pl założono ok. siedem tysięcy takich sklepów, których większość nie jest przez GUS brana pod uwagę w badaniu. W tych statystykach nie są też umieszczane duże zagraniczne platformy sprzedażowe jak AliExpress.
Czego więcej dowiemy się z analiz GUS? Najlepszą dynamikę sprzedaży mają produkty z kategorii takich jaki farmaceutyki, kosmetyki i sprzęt ortopedyczny. Gorzej sprzedaje się żywność i napoje, a także meble oraz sprzęt RTV i AGD. Eksperci Państwowego Instytutu Ekonomicznego komentując te wyniki, podkreślają również fakt, że łączna sprzedaż detaliczna w Polsce spadła, więc w naturalny sposób i sprzedaż w internecie musi odczuć te zmiany.
– Polacy kupują mniej, a poprzez internet często wybieramy produkty, które nie są nam niezbędne. Rosną koszty transportu, więc to również przełożyło się na ceny. Choćby, gdy popatrzymy na popularny program Smart Allegro. Nieznacznie, ale jednak zasady zmieniły się na niekorzyść kupujących – mówi Tomasz Niedźwiecki, twórca i prezes platformy TakeDrop.pl.
Niedźwiecki zauważa jednocześnie, że widoczny jest stały wzrost liczby konsumentów korzystających z zakupów online. Wynika tak m.in. z danych Eurostatu, który podaje wzrost o 3,5% w 2022 roku względem stanu sprzed dwóch lat. Dodatkowo według Euromonitoru International do 2027 roku udział sprzedaży online może stanowić nawet 47% łącznej sprzedaży. Już dziś ok. 30 % handlu detalicznego w Wielkiej Brytanii, 25% w Niemczech czy 15% w USA odbywa się poprzez sieć.
– Widać więc, że i Polski e-commerce ma jeszcze spore poletko do działań. Już teraz odsetek kupujących przez internet zwiększa się, ale ostatnio do koszyków wkładają nieco mniej produktów. To sygnał, że oszczędności konsumenckie stały się bardzo powszechne. To też ważny bodziec dla sprzedających w internecie. Nie wystarczy tylko przenieść swój sklep stacjonarny do sieci. Trzeba ciągle wyszukiwać nowinek technologicznych, które skłonią klientów do sięgnięcia po portfele, ale najpierw trzeba do nich dotrzeć i zaangażować – przekonuje Tomasz Niedźwiecki z TakeDrop.pl.
Klient nie chce masówki i lubi rywalizację
Z badania Euromonitora wynika, że blisko połowa konsumentów oczekuje lepszej personalizacji zakupów. Poświęcić za to mogą swoje dane osobowe, o ile pozwoli to na bardziej dopasowaną do nich ofertę. Podnosić poziom indywidualnych doświadczeń zakupowych pozwalają m.in. technologie oparte o sztuczną inteligencję.
Przykład udanej personalizacji? Sieciowe kawiarnie Starbucks. Gigant oferuje w swojej aplikacji ponad 170 tys. opcji dostosowywania. W swoim raporcie finansowym firma zaznaczyła, że wprowadzenie większej personalizacji było największym czynnikiem wpływającym na wzrost wydatków na klienta w historii.
Firmy stawiają też na grywalizację, która ma pomóc w walce o to, aby klient nie porzucał koszyka zakupowego. Konsumenci nie kończą bowiem nawet 75% rozpoczętych transakcji. Grywalizacja ma zachęcić do pożądanego zachowania, wykorzystując siłę nagród, a rywalizacja ma napędzać aktywność w aplikacji sklepu.
Taką drogą poszła marka kosmetyczna Murad, będąca częścią portfolio grupy Uniliver. Firma, która ma już rzeszę wiernych odbiorców i tradycję sięgającą ponad 30 lat ustawiła swoje pierwsze w historii działalności billboardy. W sierpniu wielkoformatowe reklamy promujące produkty Murad zawisły na Times Square oraz w 30 innych miejscach w Nowym Jorku i Los Angeles.
Co w nich nowego i związanego z e-commerce? Na billboardach umieszczono kod QR. Prowadzi on konsumentów do strony internetowej, na której mogą zagrać w edukacyjną grę związaną z produktem.
– Ta kampania to przykład budowania i podsycania zainteresowania produktami firmy na każdym etapie i w różnych kanałach. Billboard zrobił wrażenie, ale gdyby nie kod QR byłaby mniejsza szansa na to, żeby konsument „poszedł za ciosem”. Link otworzył możliwość gry, która zarazem poszerzyła wiedzę o produkcie. Rywalizacja to też kolejny napędzający bodziec. Jest też system nagród, więc klient nie ma poczucia, że tracił czas – opisuje Oskar Kolmasiak, lider zespołu sprzedawców w ZnajdźReklamę.pl.
Handel internetowy lubi się ze sztuczną inteligencją
Czołowe marki wykorzystują też technologię do tworzenia multisensorycznych doświadczeń klientów w internecie. Ma to na celu jeszcze lepszą symulację zakupów tradycyjnych. Oprócz sztucznej inteligencji firmy stosują rozwiązania VR i AR, a także rozwijają technologię web3, aby pobudzać podczas zakupów takie zmysły, jak dotyk, węch czy smak. Przykłady? Południowokoreańska firma kosmetyczna Amorepacific we współpracy z MIT stworzyła urządzenie do pomiaru skóry, które pozwala użytkownikom monitorować jej reakcję na bodźce zewnętrzne i tym samym testować produkty w sposób cyfrowy.
Swoje pomysły technologiczne wykorzystują też polskie firmy. eCommerce Factory, firma Wojciecha Kyciaka, zaczęła działalność kilkanaście lat temu od sprzedaży soczewek kontaktowych pod marką Bezokularow.pl. Dziś spółka jest jednym z liderów tego rynku i znajduje się wśród trzech największych podmiotów w tym segmencie w Polsce. Kilka lat temu firma poszerzyła działalność o sprzedaż okularów korekcyjnych i przeciwsłonecznych pod marką wOkularach.pl. Tylko w tym roku osiągnie przychody z tego segmentu na poziomie kilkunastu milionów złotych.
– Prowadzenie salonu optycznego online to specyficzna branża. Na styku fashion i medycyny. Musimy zapewnić naszym klientom doświadczenia podobne do wizyty w standardowym salonie optycznym. Pomaga nam w tym mocno technologia, jak choćby wirtualna przymierzalnia, która pozwala przymierzyć okulary uwzględniając wielkość twarzy przemierzającego – opisuje Wojciech Kyciak z eCommerce Factory.
Słowu pisanemu nie ufamy. Mówcom wierzymy
Zadowolony klient powie o tym trzem znajomym. Dziesięciu, jeśli jest zły na markę. Ta prawda żywa jest w sercu wielu sprzedawców, a łatwość wygłaszania sądów w internecie zwiększa nawet te proporcje. Po prostu negatywne emocje bardziej skłaniają do działania. Firma technologiczna Hue chce wykorzystać siłę treści tworzonych przez internautów, aby zwiększyć sprzedaż sklepów internetowych. Na razie z branży kosmetycznej. Jak?
Firma zarządza społecznością około dwóch tysięcy twórców, którzy przygotowują rzetelne testy i recenzje postaci filmów w zamian za bezpłatne produkty. Firma przekonuje, że sklepy, które korzystają z nagrań wideo, odnotowują 127% więcej czasu spędzanego na swoich stronach internetowych. Wzrost sprzedaży? Według Hue nawet o 23%.
– Kupujący są bardzo sceptycznie nastawieni do pisemnych recenzji. A jeśli ktoś mówi do kamery i pokazuje swoją twarz, to jego opinie od razu zyskują na znaczeniu. Na tym bazuje influencer marketing, bez którego dziś trudno sobie wyobrazić prowadzenie sklepu internetowego – przekonuje Michał Jeska, CEO oyou.me.
Z raportu Influencer Marketing Hub wynika, że już ok. 80 proc. światowych marek współpracuje z influencerami. Globalna wartość tego rynku wzrosła z blisko 10 mld dolarów w 2020 roku, do ponad 16 mld dolarów w poprzednim roku. Szacunki są jednoznaczne i czeka nas kolejny wzrost. W 2023 przekroczony zostanie próg 21 miliardów.
Jeska zaznacza też, że marki nie zawsze muszą proponować współpracę influencerom z największymi zasięgami. Te, które planują kampanie globalne, zapewne tak zrobią, ale podstawą influencer marketingu jest trafianie poprzez media społecznościowe do małych grup, które jednak mogą być zainteresowane konkretnym produktem.
– Siła niszowych twórców tkwi bowiem w tym, że docierają do osób żywo zainteresowanych daną tematyką. Kreatywni malarze wrzucający do sieci swoje przygody przy płótnie i współpracujący z producentami farb, sztalug czy innych akcesoriów. Gamer może zawrzeć umową na reklamę sprzętu komputerowego. Podróżnicy, którzy obok porad turystycznych polecają odpowiedni na taką wędrówkę namiot. Często wykluczone osoby np. „plus-size” szukają rad i wsparcia od osób, które znają ich problemy z własnego doświadczenia – dodaje Michał Jeska z oyou.me.