Głośna muzyka, tłum, emocje, dźwięki, które czuć w klatce piersiowej – dla większości to esencja lata i wolności. Dla części osób – zwłaszcza w spektrum autyzmu – to jednak świat zbyt intensywny. Marka soundcore, należąca do Anker Innovations, postanowiła sprawdzić, czy technologia może pomóc ten świat „uciszyć”.
Wraz z Fundacją Synapsis stworzyła na Męskim Graniu strefy wyciszenia – miejsca, gdzie empatia spotkała się z dźwiękiem. O tym, jak zamienić technologię w narzędzie wrażliwości, opowiadają Izabela Kocyłak, ekspertka Fundacji Synapsis i Agnieszka Osiniak, NEU PR Lead w Anker Innovations.
Festiwal to eksplozja bodźców – dźwięków, świateł, emocji. Co sprawiło, że właśnie tam postanowiliście zwrócić uwagę na potrzeby osób w spektrum autyzmu?
Agnieszka Osiniak, NEU PR lead w Anker Innovations: Zaczęło się od refleksji, że to, co dla jednych jest ekscytujące, dla innych może być przytłaczające. Festiwale to przestrzenie pełne bodźców – dźwięków, świateł, zapachów – które mogą stać się barierą. Zastanawialiśmy się, jak to jest, gdy dźwięk zamiast łączyć – męczy. Jako producent sprzętu audio chcieliśmy pokazać, że technologia potrafi nie tylko dostarczać muzykę, ale też pomagać tworzyć bardziej przyjazne doświadczenia.
Izabelo, jakie bariery najczęściej sprawiają, że uczestnictwo w wydarzeniach masowych jest dla osób w spektrum tak trudne?
Izabela Kocyłak, ekspertka Fundacji Synapsis: Przede wszystkim nadmiar bodźców. Dla wielu osób w spektrum nawet głośna muzyka czy oślepiające światła mogą być przytłaczające. Do tego tłum, zapachy, nieprzewidywalność. Brak jasnych struktur – nie wiadomo, co się zaraz wydarzy – to wszystko potęguje napięcie. Osoby w spektrum potrzebują przewidywalności i poczucia bezpieczeństwa, którego w festiwalowym chaosie często brakuje.
Dlaczego zdecydowaliście się akurat na współpracę z Fundacją Synapsis?
A.O.: To była naturalna decyzja. Fundacja Synapsis od lat pracuje z osobami w spektrum autyzmu i naprawdę rozumie ich codzienne wyzwania. Wiedzieliśmy, że jeśli chcemy działać odpowiedzialnie, potrzebujemy partnera, który wniesie wiedzę i wrażliwość. Dzięki tej współpracy udało nam się stworzyć przestrzeń nie tylko do wyciszenia, ale też do rozmowy i edukacji – w miejscu, w którym nikt się tego nie spodziewał.
Czyli nawet samo dojście na koncert bywa wyzwaniem?
I.K.: Dokładnie. Osoba neuroatypowa zanim dotrze do momentu, w którym może cieszyć się muzyką, przechodzi przez szereg trudnych sytuacji – tłum, hałas, nieznane otoczenie. Każdy z tych elementów może być jak kolejne piętro stresu. Dlatego tak ważne są przestrzenie, które pozwalają choć na chwilę „odetchnąć od świata”.
Jak wyglądała ta przestrzeń w praktyce? Co czekało na odwiedzających strefy soundcore podczas Męskiego Grania?
A.O.: Naszą strefę można było podzielić na dwie części. W pierwszej – edukacyjnej – eksperci Fundacji Synapsis rozmawiali z uczestnikami i tłumaczyli, czym jest spektrum autyzmu. W drugiej – technologicznej – odwiedzający testowali nasze słuchawki z aktywną redukcją hałasu. To był test w realiach, których nie da się zasymulować w biurze: tysiące ludzi, rytm basu, potężna fala emocji.
Łącznie odwiedziło nas około 33 tysiące osób, z czego ponad 5 tysięcy aktywnie uczestniczyło w rozmowach edukacyjnych. Ten wynik pokazuje, że ludzie naprawdę chcą rozmawiać o wrażliwości – nawet w miejscu pełnym dźwięków.

Jak reagowali uczestnicy, gdy opowiadaliście o nadwrażliwości dźwiękowej?
I.K.: Zaskakująco pozytywnie! W strefach Anker często spontanicznie wywiązywały się rozmowy. Ludzie dzielili się doświadczeniami, mówili o bliskich w spektrum, o codziennych trudnościach. To były szczere, emocjonalne rozmowy, które pokazały, że temat naprawdę dotyka ludzi.
Czy uczestnicy byli zaskoczeni takim połączeniem – festiwalu i tematu neuroatypowości?
A.O.: Zdecydowanie tak. Wielu mówiło, że nie spodziewało się takiej inicjatywy w tym miejscu. Byli pozytywnie zaskoczeni, że wśród muzyki i zabawy można poruszyć temat empatii i dostępności. To dla nas najlepszy dowód, że edukacja nie musi być poważna i trudna – może być częścią doświadczenia.
Jak oceniacie współpracę z marką soundcore z perspektywy Fundacji?
I.K.: Najbardziej ceniliśmy otwartość. Dzięki tej współpracy mogliśmy dotrzeć z edukacją do ludzi, którzy być może nigdy wcześniej nie zetknęli się z tematem autyzmu. Anker pokazał, że można mówić o poważnych rzeczach w lekkiej, przystępnej formie – i że to działa.
Hasło „technologia z empatią” przewija się w Waszej komunikacji. Jak rozumiecie je w praktyce?
A.O.: Dla nas to coś więcej niż slogan. „Technologia z empatią” oznacza tworzenie rozwiązań, które naprawdę odpowiadają na potrzeby użytkowników. Nie chcemy być marką, która tylko dostarcza dźwięk – chcemy ułatwiać życie, szczególnie osobom wrażliwym na bodźce. Jeśli nasze słuchawki pomagają im funkcjonować spokojniej w hałaśliwym świecie, to właśnie wtedy technologia zyskuje sens.
Jakie działania mogłyby sprawić, że popkultura stanie się bardziej dostępna dla osób w spektrum?
I.K.: Czasem wystarczy naprawdę niewiele – strefa wyciszenia, mapka z przebiegiem wydarzenia, wyraźne komunikaty. Drobiazgi, które znacząco zwiększają komfort. To kwestia empatii, a nie wielkich budżetów.
Czy po tym doświadczeniu planujecie rozwijać podobne projekty, np. program wypożyczania słuchawek na wydarzeniach masowych?
A.O.: Analizujemy wnioski po zakończonym projekcie. Widzimy, że takie inicjatywy mają realny wpływ na odbiorców. Chcemy rozwijać ofertę w stronę większej dostępności i komfortu. Technologia, komfort, odpowiedzialność – te trzy elementy chcemy dalej łączyć.

Co z markami, które chcą mówić o autyzmie, ale nie zawsze robią to dobrze? Jakich błędów warto unikać?
I.K.: Przede wszystkim – nie mówmy o autyzmie w kategoriach choroby. To nie deficyt, to różnorodność. Nie uogólniajmy. Każda osoba w spektrum jest inna. I nie sprowadzajmy autyzmu wyłącznie do świata dzieci – coraz więcej dorosłych dopiero niedawno odkryło swoją diagnozę. Oni też zasługują na zrozumienie.
Czy takie projekty mogą stać się częścią strategii marki?
A.O.: Bardzo tego chcemy. soundcore jest marką bliską ludziom – nie tylko w kontekście muzyki, ale też ich codziennych potrzeb. Wyciszenie, skupienie, bezpieczeństwo – to wartości, które chcemy wspierać poprzez nasze rozwiązania.
Na koniec – jaki jest dziś największy deficyt systemowy w Polsce i jak marki mogą realnie pomóc?
I.K.: Wszystko zaczyna się od języka. Dopóki słyszymy, że ktoś „jest chory na autyzm”, dopóty nie będziemy mówić o neuroatypowości z szacunkiem. Zmiana narracji to pierwszy krok do systemowego wsparcia. A rola marek? Ogromna. Każdy projekt taki jak nasz z Anker pokazuje, że empatia ma znaczenie. Bo w świecie, który wciąż krzyczy, czasem największym luksusem jest… cisza.



