Gina Szymańska: „Prześwietlenie” to mój manifest: rozmowy, które nie tylko przekazują wiedzę, ale przede wszystkim są prawdziwe, intymne i odważne

fot. mat. prasowe

Podcast „Prześwietlenie” to osobista, pogłębiona i odważna odpowiedź Giny Szymańskiej na powierzchowność współczesnych mediów. Zamiast szybkich recept i gotowych odpowiedzi – prawdziwe historie, emocje i spotkania, które zostają z odbiorcą na długo. To przestrzeń budowana na zaufaniu, uważności i empatii. O idei, formie i kulisach tworzenia tego wyjątkowego projektu rozmawiamy z jej autorką, Giną Szymańską.

Od lat edukujesz o zdrowiu psychicznym i fizycznym. „Prześwietlenie” to jednak pierwszy projekt w formule pełnoprawnego podcastu wideo. Skąd decyzja o wejściu w taką dłuższą, cykliczną formę?

Długo szukałam formatu, który pozwoliłby opowiadać historie bez uproszczeń, cięć i pośpiechu. Media społecznościowe są świetnym narzędziem edukacyjnym, ale mają swoje ograniczenia – często wymuszają skrótowość i powierzchowność. Czułam potrzebę stworzenia przestrzeni, w której naprawdę można się zatrzymać i usłyszeć człowieka – jego emocje, historię, doświadczenie.

„Prześwietlenie” to mój manifest: rozmowy, które nie tylko przekazują wiedzę, ale przede wszystkim są prawdziwe, intymne i odważne. Dotykają tematów, o które wielu nie ma odwagi zapytać, a które są niezwykle ważne i potrzebne.

„Prześwietlenie” nie jest typowym wywiadem – to pogłębiona, często bardzo osobista rozmowa o emocjach, relacjach i kryzysach. Jak kształtowała się formuła podcastu?

Forma podcastu zaczęła się kształtować z mojej wewnętrznej potrzeby prowadzenia rozmów, które niosą prawdziwą wartość – nie są jedynie ciekawostką, lecz dotyczą spraw naprawdę ważnych. Od początku wiedziałam, że nie chcę być „ekspertem z listą pytań”, ale uczestniczką spotkania z drugim człowiekiem – takim, który również mierzy się z własnymi trudnościami.

Inspirowały mnie rozmowy z pacjentami – często bardziej szczere i autentyczne niż te, które widzimy w mediach. Z tej potrzeby łączenia faktów z emocjami narodziła się formuła, którą nazywam „przesłuchaniem”, przemieniającym się w prawdziwe, ludzkie spotkanie.

Jak wygląda proces doboru gości? Czy to Ty wychodzisz z inicjatywą, czy może zdarza się, że to oni zgłaszają się do Ciebie?

W większości przypadków inicjatywa leży po mojej stronie i to ja zapraszam gości. Posiadam listę osób, które mnie inspirują – nie tylko tym, co robią zawodowo, ale przede wszystkim tym, jak żyją. Często są to ludzie, którzy rzadko opowiadają publicznie o swoich przeżyciach, a wiem, że mają w sobie coś ważnego do powiedzenia.

Zdarzają się także zgłoszenia z zewnątrz, ale kluczowe pytanie zawsze brzmi: czy jesteśmy w stanie wspólnie stworzyć autentyczną, wartościową rozmowę? Chcę dobierać rozmówców tak, aby moi odbiorcy z każdej rozmowy mogli wyjść z głową pełną przemyśleń i lepiej zrozumieć otaczającą ich codzienność. Internet przepełniony jest powierzchownymi treściami. „Prześwietlenie” ma być ich przeciwieństwem.

A jak przygotowujesz się do rozmów na tak wrażliwe tematy? Czy masz swój własny sposób na zbudowanie bezpiecznej przestrzeni dla rozmówcy?

Zanim zaczniemy nagranie, najważniejsze jest dla mnie stworzenie relacji opartej na zaufaniu. Dlatego przede wszystkim słucham – jeszcze zanim włączymy mikrofony. Spotykam się z gościem prywatnie, by porozmawiać w spokojnych warunkach, zrozumieć jego granice, intencje, możliwe obawy. Nie spieszę się. Jako lekarka wiem, że zaufanie nie pojawia się natychmiast – to proces, który wymaga uważności, delikatności i szacunku.

W trakcie rozmowy staram się być w pełni obecna – nie tylko jako prowadząca, ale przede wszystkim jako człowiek. Nie oceniam. Nie narzucam narracji. I nie udaję, że te tematy mnie nie dotyczą. Czasem sama się odsłaniam – nie z potrzeby opowiadania o sobie, ale z potrzeby prawdziwego spotkania. Bo właśnie ta wzajemność, ta równość w emocjonalnym zaangażowaniu, buduje najgłębsze zaufanie. Bez niej rozmowa może być poprawna, ale nigdy nie będzie prawdziwa.

Podcasty o zdrowiu psychicznym to dziś popularny format. Co Twoim zdaniem odróżnia „Prześwietlenie” od innych projektów w tej tematyce?

Nie tworzę „Prześwietlenia” z myślą o dostarczaniu gotowych odpowiedzi – nie mam ambicji, by być ekspertem, który wie lepiej. Zamiast tego wolę być człowiekiem, który zadaje pytania, słucha i nie boi się niepewności.

To, co wyróżnia mój podcast, to autentyczność i odwaga – nie uciekam od tematów trudnych, niewygodnych czy pomijanych. Nie szukam efektownych fraz ani szybkich recept. Staram się pokazywać prawdę – nie zawsze łatwą, ale zawsze ludzką. „Prześwietlenie” nie jest projektem wizerunkowym. To przestrzeń, w której rozmówca może być sobą – także wtedy, gdy to „sobą” jest kruche, niepewne, poplątane.

Podcasty to nie tylko treść, ale też sposób dystrybucji i promocji. Jak budujesz zasięg i zainteresowanie wokół tak wymagającego formatu jak „Prześwietlenie”?

Zasięg buduję w zgodzie ze sobą – nie nagrywam „pod algorytm”, ale świadomie korzystam z narzędzi, które mogą wzmocnić przekaz. Przemyślana strategia dystrybucji jest dla mnie ważna, ale nigdy nie staje się ważniejsza niż treść. Wykorzystuję krótkie formy wideo, mocne cytaty, trafne tytuły czy współprace z markami, które dzielą ze mną wartości. Staram się mówić językiem, który jest dostępny, ale nie spłycony. Mam poczucie, że odbiorcy wyczuwają, że ten projekt nie jest „produktem”, a czymś głębiej zakorzenionym, płynącym z autentycznej potrzeby spotkania z drugim człowiekiem.

Jakie reakcje widzów i słuchaczy najbardziej Cię zaskoczyły po premierze pierwszych odcinków? Czy ich odbiór wpływa na dobór kolejnych tematów?

Najbardziej poruszają mnie wiadomości, w których ludzie piszą: „Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś mówił to na głos, tak szczerze”. Niektóre odcinki wywołały lawinę zwierzeń: głębokich, intymnych, bolesnych, ale jednocześnie – uwalniających. To pokazuje, jak bardzo potrzebujemy dziś przestrzeni, w której można mówić głośno o swoich doświadczeniach, bez lęku przed oceną i bez konieczności zakładania masek.

Głos mojej społeczności ma dla mnie ogromne znaczenie. Nie tylko go słucham – często zapraszam go do współtworzenia kierunku kolejnych rozmów. Ten dialog to dla mnie coś więcej niż „feedback”. To rodzaj wspólnoty – opartej na zaufaniu, wzajemności i uważności. 

Czy są tematy, których mimo wszystko nie zdecydujesz się poruszyć w podcaście – bo są zbyt osobiste, zbyt obciążające albo wymagają innego formatu?

Tak, są tematy, których świadomie nie podejmuję. I wierzę, że umiejętność rezygnacji z niektórych wątków bywa równie istotna, jak odwaga mówienia. Nie każda opowieść powinna wybrzmieć przed kamerą – czasem więcej znaczenia ma milczenie niż mikrofon.

Szanuję granice – swoje, ale przede wszystkim moich rozmówców. Nie nagrywam odcinków po to, by „dobrze się klikały”. Zawsze zadaję sobie pytanie: czy ten temat ma sens? Czy jestem w stanie unieść go z taką uważnością i odpowiedzialnością, jakiej wymaga? Nie każdy temat znajduje swoje miejsce w tej formule – i to całkowicie naturalne.

Rozmowy w „Prześwietleniu” potrafią być bardzo poruszające. Czy zdarza się, że emocjonalnie zostają z Tobą na dłużej? Jak radzisz sobie z tą intensywnością, jako prowadząca?

Zostają – i to często. Bywa, że jeszcze podczas rozmowy czuję wzruszenie, bezsilność, gniew – jak wtedy, gdy rozmawiałam z profesorem onkologii dziecięcej o losach jej pacjentów. Czasem długo nie mogę zasnąć, bo słowa gościa wracają w myślach. Ale wiem, że to emocjonalne zaangażowanie nie jest słabością – to naturalna konsekwencja autentycznego spotkania z drugim człowiekiem. I przyjmuję ją świadomie.

Przez lata nauczyłam się, jak się regenerować: poprzez ruch, kontakt z naturą, rozmowy z bliskimi, a także przez czas offline i cichą rozmowę ze sobą. Nie odcinam się od emocji, jednak też nie pozwalam, by mnie przytłoczyły. To balans wymagający uważności, ale możliwy do utrzymania.

Jaką rolę chciałabyś, żeby „Prześwietlenie” odegrało w życiu Twoich odbiorców, w szczególności tych, którzy sami doświadczają kryzysów psychicznych?

Chciałabym, żeby „Prześwietlenie” było jak latarnia – nie zawsze wskaże gotową drogę, ale rzuci światło, które pozwoli zobaczyć więcej. Pokaże, że nikt nie jest sam, a każda historia ma znaczenie, nawet jeśli przez długi czas była przemilczana. Że istnieje nadzieja na lepszą przyszłość – choćby dziś wydawała się odległa, słaba, ledwie widoczna.

Jeśli ktoś po wysłuchaniu jednej z rozmów po raz pierwszy odważy się poprosić o pomoc – to znak, że warto było to wszystko zbudować.